MozCamp to organizowana co dwa lata w Europie (a od tego roku również w Azji) konferencja wolontariuszy i pracowników Mozilli, podczas której można poznać całą społeczność, omówić plany Mozilli na przyszłość i trochę popracować. Zupełnie przez przypadek można też nasiąknąć entuzjazmem do wszystkich przedsięwzięć organizacji i do swojej własnej pracy. Poważnie, entuzjazm wylewał się ze sceny wiadrami i gdybyśmy chcieli tam grać w zaproponowaną przez Falkę grę, prawdopodobnie nie opuścilibyśmy Berlina o własnych siłach. Bardzo przyjemnie się tego wszystkiego słuchało.
ENTUZJAZM! (Źródło) |
Można testować różne rzeczy. Jest Aurora, jest Firefox Beta, jest daleki od doskonałości, choć zmierzający w optymistycznym kierunku Firefox na Androida (poważnie, demo interfejsu na tablety strasznie mi się spodobało). Mozilla nie robi tej przeglądarki dla siebie, a i sama nie jest w stanie wszystkiego sprawdzić, więc testerzy są przydatni.
Można pomagać przy lokalizacji mozillowych rzeczy. Oficjalny polski zespół tłumaczy Mozilli to Aviary.pl, które, niczym Gwardia Dumbledore'a, wciąż rekrutuje! Nie gryziemy, można z nami sobie pogadać na IRCu (irc.mozilla.org, kanał #aviarypl) i się przekonać. Ja szczerze, z całego serca, polecam wszystkim.
Można też po prostu głośno krzyczeć o Mozilli i o tym, co robi - zwłaszcza że robi świetne rzeczy. Jest organizacją non profit, jej działanie opiera się na wolontariacie, a jest odpowiedzialna za wyparcie z rynku giganta, jakim jest niezaprzeczalnie Microsoft. Nieustannie pracuje nad wydawanym przez siebie oprogramowaniem i mocno technicznie nadgania coraz bardziej popularne Google Chrome. Poza tym, Mozilla nie działa dla zysku, więc jest bardziej zainteresowana faktycznym dobrem użytkowników, ochroną ich prywatności i zapewnieniem im naprawdę otwartego Internetu i wolnego wyboru. Tutaj zaczynają się już trochę bardziej techniczne tematy które nie do końca ogarniam (jak webowe aplikacje), ale zaczynają się też tematy takich opcji w samej przeglądarce, jak informowanie witryn, że użytkownik nie chce być śledzony (w Firefoksie Opcje -> Prywatność), albo takich projektów, jak BrowserID, inicjatywa proponująca logowanie się na różnych stronach nie kontem Facebooka, a przeglądarką. W skrócie, Firefox pozornie oferuje to samo, co Chrome czy IE, ale Mozillą kierują fundamentalnie inne powody niż Google i Microsoft. Po prostu Mozilla to grupa ludzi, którzy robią to, co lubią, aby innym było w Sieci lepiej, i robią to bez chęci zysku, za to z ogromnym entuzjazmem. I ja to w Berlinie strasznie mocno czułam.
W zasadzie Mozilla po tym weekendzie wydaje mi się być grupą idealistów, którym się udało coś zmienić. Naprawdę strasznie mi się to podoba i strasznie się cieszę, że mogłam być w tym Berlinie, posłuchać tych ludzi, autentycznie przesiąknąć ich entuzjazmem i wyjechać stamtąd z przeświadczeniem, że jestem im przydatna. Niewiele weekendów w moim życiu było tak intensywnych, produktywnych i interesujących. W niedzielny wieczór, czekając na lotnisku w Kopenhadze na lot do Gdańska, z dala już od całego Mozillowego zamieszania, czułam fizyczne zmęczenie i byłam niezdolna do czegokolwiek bardziej wymagającego niż patrzenie się w przestrzeń z tępym, błogim uśmiechem na twarzy w oczekiwaniu na wezwanie na pokład samolotu. W poniedziałkowy poranek nie mogłam się doczekać dalszej pracy i jakoś tak mi zostało.
A tymczasem na deser moja ostatnio ulubiona strona internetowa: małe pandy czerwone na żywo z zoo w Tennessee. Tyle słodyczy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz